eucharystia |
Opowiadanie Ellay Ella, której rodzice byli Żydami, urodziła się na Bliskim Wschodzie w domu Podobnym do tych, n jakich czytamy w Biblii: górny pokój służył za sypialnię, a do pomieszczenia pod kuchnią wprowadzano na noc zwierzęta, W centrum wioski znajdowała sie studnia. Nie było elektryczności, kobiety same tkały bawełnę, by uzyskać materiał na odzież. Buty również wytwarzano we własnym zakresie „.z skór zwierzęcych. Ella była dzieckiem niechcianym, niekochanym I bitym, bojącym się wszystkiego i wszystkich. Tylko moc Boża mogła zmienić ją w piękną, mocną i pewną siebie kobiet, jaką jest dzisiaj j. Czytając jej wzruszające świadectwo, pozwól] Panu i umocni” w sobie wiarę w Jego pełną miłości i uzdrawiającą obecność . „Zanim się urodziłam, mama miała już za sobą trzy aborcje. Wciąż mi przypominano, że i ja powinnam być usunięta z jej łona, ale >>coś nie wyszło<< i tylko dlatego się urodziłam. W naszym domu znajdowały się trzy duże słoje z alkoholem mentolowym, w których pływały trzy ludzkie płody, każdy w innym stadium rozwoju. Stały tam jak na wystawie. Kiedy coś źle zrobiłam, natychmiast mówiono mi, że i ja powinnam skończyć w takim słoju, podobnie jak moi braciszkowie i siostrzyczki. Zanim wyszłam za mąż, czterokrotnie przerywałam ciążę; przeżyłam poważne nerwowe zalamamie w wieku lat ł8; w 20 roku życia popadłam w narkomanię i alkoholizm. Siedem razy usiłowałam popełnić samobójstwo, niezdolna zrozumieć, po co miałabym żyć, skoro moje życie nie ma sensu. Mój mąż, wybrany dla mnie przez rodziców, był człowiekiem niewierzącym. Kiedyś pewien kapłan nauczył mnie modlitwy składającej się z dwóch zdań, które miały zmienić niebawem całe moje życie: >>Jezu, niech wszystko co Twoje, stanie się moim udziałem. Niech Twoje Ciało i Krew staną się moim pokarmem i napojem<<. Po śmierci mego przyjaciela—kapłana, zaprzyjaźniłam się z protestanckim pastorem, który z kolei nauczył mnie miłości do Pisma świętego. Przyjęłam też chrzest w jego kościele, lecz czułam jakiś niedosyt. W tym wyznaniu nie znajdowałam potwierdzenia treści mojej modlitwy: >>Niech Twoje Ciało i Krew staną się moim pokarmem i napojem<<. Poszukiwałam nadal. Tymczasem okazało się, że jestem chora na białaczkę. Była to konsekwencja moczówki, na którą cierpiałam od dwudziestu lat. Wiedziałam, że kluczem dla mego uzdrowienia jest znalezienie miejsca, gdzie mogłabym przyjąć prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa. Coś mi mówiło w głębi serca, że jeśli przyjmę Ciało i Krew Chrystusa zostanę uzdrowiona. Znalazłam Je w kościele katolickim, na Mszy świętej z posługą uzdrowienia, pierwszej Mszy, w której uczestniczyłam w życiu. Przyszłam na nią ze znajomym. W czasie konsekracji miałam wizję: na ołtarzu ujrzałam zabitego baranka. Był to Baranek Boży. Wiedziałam już, że tu właśnie mam szukać Ciała i Krwi Chrystusa, że tu mogę doznać uzdrowienia. I tak w maju 1985 r. zostałam przyjęta do Kościoła katolickiego. Kiedy w 1985 r. spotkałam ks. Deurandisa, powiedział mi, że muszę przebaczyć ojcu krzywdy, których doznałam w dzieciństwie. Zaczęłam regularnie odmawiać Modlitwę przebaczenia. W czasie odprawianych przez niego rekolekcji zostałam uwolniona od dolegliwości cukrzycy. Nastąpiła też wyraźna remisja białaczki. Dziękuję Bogu za nową szansę, jaką mi dał. Szczególnie dziękuję Panu za to, że mogę przyjmować Go w Eucharystii. >>Bierzcie... — powiedział. — To jest Ciało moje...<< (Mk 14,22). Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Ciało Chrystusa... Amen. Rzekł do nich Jezus: „zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,53—54). Myślę, że chyba większość ludzi chciałaby żyć wiecznie. Często widzimy w parku wyryte na drzewach serca, gdzie chłopiec zapewnia dziewczynę o swej „wiecznej miłości”. Wieczność jest pragnieniem każdego ludzkiego serca. Rodzice chcą zachować dzieci i ich miłość tylko dla siebie, „na zawsze”. Tęsknimy za życiem wiecznym, bowiem Bóg wlał to pragnienie w nasze serca. Jest to pragnienie prawdziwego życia, wiecznego trwania. Jezus spełnia to pragnienie zapewniając nas, że „duchowo” nigdy nie umrzemy, że będziemy wiecznie żyć z Nim i z Jego Ojcem. Jest to najbardziej pocieszająca myśl, jaka towarzyszy chrześcijańskim pogrzebom. Podczas ceremonii pogrzebowych zawsze przypominam właśnie o tym zapewnieniu danym nam przez Pana. Obecnie ze wszystkich stron słyszy się o czymś zupełnie innym. Ludzie opowiadają o zamrażaniu swoich ciał, aby w przyszłości naukowcy mogli wskrzesić ich do życia dzięki nowym zdobyczom technologii. ł choć powątpiewam w taką możliwość, jedno jest pewne — ci ludzie marzą, aby ich życie trwało bez końca. Świadectwo sprawujących Eucharystię Jako księdzu, który sprawuje Mszę świętą, od czasu do czasu dany mi jest trwający krótką chwilę wgląd w rzeczywistość obecności Jezusa w Eucharystii. Takie doświadczeniejest udziałem wielu kapłanów. Posłuchajmy świadectwa jednego z księży, który przeżył takie doświadczenie: „Stanie przed zgromadzonymi wiernymi i trzymanie w dłoniach kielicha z winem niejest ani trudnym zajęciem, ani wywołującym zdenerwowanie. A jednak... W czasie pewnej wieczornej Mszy sobotniej, kiedy trzymałem kielich podczas Komunii świętej, otrzymałem duchowy wgląd w to, co znajdowało się w kielichu. Mały kielich zawierał Krew Jezusa Chrystusa. Nie wino i wodę, lecz tę samą Krew, która 2000 lat temu spływała z ran Jezusa i z Jego głowy ukoronowanej cierniem. I choć ma dzisiaj inną postać, to dla nas, katolików, jest to ta sama Krew, która ściekała z Jego pleców podczas biczowania. Te same kilka kropel znajdujące się w małym kielichu barwiły na czerwono drzewo Krzyża. Kiedy tak patrzyłem w głąb kielicha, stała się dla mnie jawna ludzka natura Jezusa. Poczułem straszliwy lęk. Zdałem sobie sprawę, że trzymam tę samą Krew, że dzielili ją między siebie nasi poprzednicy w wierze, chrześcijanie ukrywający się w rzymskich katakumbach; że tę samą Krew Papież podnosi ku Bogu w Najświętszej Ofierze. Teraz, ilekroć trzymam w dłoniach mszalny kielich, wiem, że jest to Krew Jezusa. Nie mam poczucia niegodności czy godności, czuję po prostu wielką wartość i rzeczywistość tego, co kryje się w tym kielichu”. uwierzyłeś” (Mt 8,13). Kiedy zbliżasz się do ołtarza, aby przyjąć Jezusa, uznaj w Nim swego Pana i Zbawiciela. On jest Panem tych problemów, które w tej właśnie chwili ciążą ci na sercu. Jaki jest największy problem twego życia? Co burzy pokój twej duszy? Co cię niepokoi? Co zaprząta twoje myśli? Dzieci? Zdrowie? Trudności z wiarą? Trudności życiowe? Przymus, z którym nie jesteś wstanie sobie poradzić? Finanse? Cokolwiek to jest, przynieś to i połóż przed Panem, „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”(Mt 9,21). Nam Jezus mówi, że nie tylko skraju Jego płaszcza możemy dotykać, ale: „Weżcie Mnie! Weźcie Mnie całego! To jest CIAŁO MOJE. To jest KREW MOJA!” Jezus jest w pełni obecny pod postacią chleba itak samo w pełni obecny pod postacią wina. Przypomnijmy sobie opowieść z rozdziału 3., kiedy ks. Richard Woldum podał umierającemu chłopcu, Johnny”emu, kroplówką Przenajświętszą Krew Jezusa. Johnny otrzymał wówczas pełnię Jezusa Chrystusa. Kiedy podchodzimy do ołtarza, aby przyjąć Jezusa, spotykamy się ze Stwórcą świata, Odkupicielem, Odwiecznym Bogiem, przed którym kiedyś staniemy twarzą w twarz. Nieprawdopodobne! Czy w ogóle zdajemy sobie sprawę z tego, co oznacza nasza odpowiedź na Jego wezwanie, by spożywać Chrystusowe Ciało i pić Chrystusową Krew? Jest to najcenniejsza godzina ze 168 godzin w tygodniu. W Jezusie Chrystusie jednoczymy się z odwiecznym Ojcem: „O, gdybyś znała dar Boży...” (J 4,10). W jednym z prywatnych objawień, Jezus powiedział do kapłana: „Mój drogi, teraz jestem w tobie. To właśnie w Eucharystii Ja poświęcam się tobie, a ty poświęcasz się Mnie. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, co znaczy przyjmować Moje Ciało. Mój lud nie zdaje sobie sprawy z mocy, jaką otrzymuje, kiedy przyjmuje Komunię świętą. To moja moc... moc Chrystusa! Zamieszkując w tobie spełnię pragnienia twego serca. To Ja, poprzez Eucharystię, czynię cię na obraz i podobieństwo Boga, ponieważ przyjąłeś Moje Ciało. Udzielę ci szczególnych łask, nie według pragnień i oczekiwań ludzkich, ale według Moich. Staniecie się ludem Bożym. Proście o wszystko, czego wam potrzeba. Mój lud musi się na Mnie otworzyć”.”° Czytając szósty rozdział Ewangelii według św. Jana, proś Ducha Świętego, aby ukazał ci tę oszałamiającą prawdę, i Jezus rzeczywiście przychodzi w swoim Ciele i w swojej Krwi, aby cię karmić, umacniać i uzdrawiać, abyś mógł żyć na wieki. Wielu ludzi, którzy przeszli przez śmierć kliniczną i mieli doświadczenia z „życia po śmierci”, opowiadają, jak, ujrzawszy piękno ‚„światła” innego świata, nie chcieli wracać z powrotem na ziemię. Nasze doświadczenie podczas Eucharystii przewyższa wszystkie inne! Właśnie podczas przystępowania do Komunii świętej zbliżamy się najbardziej do tego „światła” i stajemy w budzącej trwogę, wspaniałej obecności Jezusa. Jezus przychodzi, aby nas leczyć fizycznie, duchowo, emocjonalnie. Zapewnia, że chce nas powołać do nowego życia, abyśmy żyli z Nim na wieki. Kiedy idziesz w stronę ołtarza, aby przyjąć Komunię świętą, wyobraź sobie, że sam Jezus podaje ci hostię. Nie patrz na kapłana sprawującego Eucharystię. Patrz na Jezusa. Mów do Pana: „Niech Twoje Ciało i Krew będą moim pokarmem i napojem”. Po Komunii świętej Zamknij oczy i skup się na Jezusie. Wyobraź Go sobie stojącego przy ołtarzu. Zobacz, jak promienie światła wypływają z Jego wyciągniętych ku tobie dłoni; zobacz, jak biegną one do twego serca, uzdrawiają to wszystko, co w tobie chore, co boli. Powierz Mu siebie, poddaj się całkowicie Jego przenikającej cię obecności. „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ca 2,20). Uwierzcie wraz ze mną, że uzdrawiająca moc promieniująca od Jezusa dotyka każdego z nas, uwalnia od poczucia winy, od wątpliwości, nieakceptacji siebie, samopotępienia. Uwierzcie, że On dokonuje w nas głębokiego uzdrowienia naszego wnętrza i przywraca nam poczucie godności. On uczy nas miłości do samych siebie, samoakceptacji. Dziękujemy Ci. Panie! Wierzymy, że staje się to naszym udziałem zgodnie z tym, w co wierzymy. |